środa, 19 marca 2014

142

                           Coraz bliżej do naszego ślubu. To co najważniejsze to już jest: kościół, sala, fotograf, dj, zaproszenia, sukienka i no i %%%%. I w sumie to jakoś teraz na laurach spoczęliśmy. Zaproszenia są takie jakie chciałam, nawet gratis do nich dostaliśmy zawieszki na wódkę, a sukienka prawie taka jaką sobie wymarzyłam. Co nam jeszcze pozostało do załatwienia? Obrączki, kwiaty na stoły, T. garnitur, jakieś papierki w USC i inne papierki u prałata, no i nie wiemy czym pojedziemy no i z kim. Z braku laku to moją cytrynką można pojechac :D:D. 
                         Trafiła się teraz okazja, żeby wynająć mieszkanko od rodziny. Długo zastanawialiśmy się czy możemy sobie już teraz pozwolić na dodatkowe koszty związane z wynajmem. Wiadomo, że prędzej czy później i tak trzebaby było wynająć, a skoro jest taka okazja, to się zdecydowaliśmy. Musimy jeszcze tylko się spotkać i szczegóły domówić. Póki co T. będzie tam sam mieszkał, a ja będę okresowo bywać :), bo mieszkać przed ślubem nie będę hehe. Tylko pewnie czasem to bywanie będzie trwało kilka dni. :)
                         Kocham swoją mieścinę i w sumie perspektywa wyprowadzenie się stąd nie do końca działa na mnie radośnie. Czasami wręcz powoduje przygnębienie. Ot taki patriotyzm lokalny, a nawet pokojowy:) Owszem są plusy mieszkania w większym mieście:
1. będę mogła później wstawać do pracy;
2. bez problemu będzie można wyjść ze znajomymi do klubu i wrócić nocnym;
3. zawsze będę mogła przyjeżdżać do mamy w odwiedziny, a ona do nas.